Monday, September 24, 2012

Mountains Tour, part II

Hey, hey, hey. Nadeszła wreszcie jesień - zdecydowanie moja ulubiona pora roku. Jest aktualnie piękna pogoda, więc oprócz na brak internetu i małą ilość godzin w pracy, to nie mam na co narzekać :) Chyba. 
Mamy cudowne, duże mieszkanie i naprawdę dobrze się nam tam żyje. Obecnie jestem w mojej wiosce, muszę zabrać ze sobą jutro "kilka" rzeczy do Rzeszowa. 
Dowiedziałam się, że mleko krowie oraz różne produkty mleczne nie są dla mnie wskazane. Dlatego oficjalnie od dzisiaj całkowicie eliminuję ze swojej diety wyżej wymienione krowie mleko i zamieniam je na ubóstwiane przeze mnie mleko sojowe, bądź ryżowe. Co prawda, ucierpi na tym zawartość mojego portfela, ale zdrowie przede wszystkim! 
Wstawiam na koniec jeszcze kilka zdjęć z gór. Mam nadzieję, że w październiku znów odwiedzimy to miejsce...









O jednej, tylko o jednej rzeczy teraz marzę. Pękło mi serce na samą myśl. Jeśli to okaże się prawdą, to wszystko dla mnie straci najmniejszy sens, nawet oddech...


「さようなら」ってこの言葉を言いられないよ。愛してるだから。

Monday, September 10, 2012

Mountains Tour, part I

Witam wszystkich po cudownie spędzonym weekendzie w górach, pełnym wysiłku fizycznego, aktywności i zwiedzania :) Wyjechaliśmy wieczorem w piątek, celem była miejscowość Tylmanowa, czyli w okolicach Szczawnicy. Zaczęliśmy od grilla, a już w sobotę z samego rana wybraliśmy się do Krościenka do parku linowego. Wraz z tatą i z Allem zdecydowaliśmy się na czerwony szlak :D Wszyscy daliśmy radę, a ja gdybym tylko mogła, to znacznie częściej korzystała bym z takiego sposobu rozrywki. Po przejściu dość długiej trasy postanowiłyśmy z Allem odprężyć się na huśtawce, która podniosła nam poziom adrenaliny chyba 5x bardziej, niż park linowy... Przypięli nas do ogromnej huśtawki, wciągnęli jakieś 20 m w górę, jak nie więcej i nagle po prostu puścili. To było naprawdę wspaniałe przeżycie! Jeżeli tylko ktoś będzie miał okazję, to niech korzysta z tego cudu, bo jest niesamowite :) Później wsiedliśmy w samochody i udaliśmy się do wąwozu Homole. Wychodziliśmy powoli na górę, podziwiając po drodze piękne widoki i robiąc zdjęcia... Schodząc w dół robiliśmy w sumie to samo :P Niestety nie zdążyliśmy wjechać wyciągiem na Palenicę, bo się okazało, że jak już wjedziemy, to musimy sami sobie zejść -.- Taa, zamykali już po prostu, a powoli się ściemniało, więc nie było sensu. Poszliśmy na obiad do jakiejś restauracji, gdzie zjadłam całkiem dobrego pstrąga i tonę sałatek, a potem na deser na gofry... Dzień znowu zakończyliśmy grillowaniem :) W niedzielę rano, pojechaliśmy do Szczawnicy, wypożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy na Słowację do Czerwonego Klasztoru. Trasa była dość długa, a dookoła były tak piękne widoki, że aż nie mogłam się na wszystko napatrzyć :) Na Słowacji wypiliśmy kawkę, pochodziliśmy trochę, a podczas drogi powrotnej zatrzymywaliśmy kilka razy, by porobić zdjęcia. Niestety gonił nas czas i gdyby nie to, to pewnie spędzilibyśmy tam ładne parę godzin. A śpieszyliśmy się tak, gdyż był to dzień naszego powrotu do domu, a w planach mieliśmy jeszcze ściankę wspinaczkową w Nowym Sączu. No i tak po wycieczce rowerowej pojechaliśmy po nasze bagaże i udaliśmy się już w stronę domu, gdzie zahaczyliśmy o wcześniej wspomniany Nowy Sącz. Nigdy wcześniej nie miałam okazji spróbować wspinaczki po ściance, zresztą jak każde z nas. Ale mogę powiedzieć, że z całą pewnością przy każdej nadarzającej się okazji powtórzę to nie raz! Jest to kolejna rzecz warta poświęcenia czasu i sił. Wspinałam się 3 razy i dotarłam za każdym razem na sam szczyt. A zaczęłam od II levelu, haha niezła jestem ^^ Najtrudniejszy był ostatni, gdzie ściany były już przechylone i wymagało to niesamowitego wysiłku. Ale jestem z siebie dumna, bo mi się udało :) Tylko ja i tata wspinaliśmy się akurat po tej ściance. Mama z Allem zrezygnowały :P Nasza rozrywka trwała ponad godzinę, a później pojechaliśmy na rynek na obiadek i kawę. Tym razem wzięłam spaghetti ze szpinakiem, mniam :D Pochodziliśmy jeszcze chwilę po rynku. Wszystkie misje zostały zaliczone i nadszedł czas, aby wracać do domu... Ten weekend trwał zdecydowanie za krótko! Ale w planach mamy, że być może w październiku zorganizujemy sobie podobną wycieczkę... :) Wstawiam dziś kilka zdjęć, a w kolejnych notkach będę wstawiać następne...


Z parku linowego



Huśtawka z Allem

Ze Słowacji, z mamą i z tatą


I na koniec wspinaczka po ściance


Poza tym, to obecnie siedzę sobie samotnie w Rzeszowie i romansuję z O-chanem... Jutro już do pracy, a pod koniec tygodnia przeprowadzamy się do nowego mieszkania. Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się wszystkim razem mieszkać :)
A mnie znowu dopadają mnie dziwne stany i zaburzenia...

Bye.

AddThis