Nareszcie w domu! Wczoraj wróciłam. Szczerze, to już mi się nie chciało w tej
Warszawie siedzieć. Spędziłam tam za dużo czasu. Czasami mnie przytłaczała swoją szarością... Czasami popadałam w skrajne emocje, ale dałam radę! Zaliczyłam sesję za pierwszym podejściem i jestem z siebie naprawdę zadowolona
:) やった! Wiem, że nieprzespane noce nie poszły na darmo. Teraz czeka mnie wspaniały miesiąc ferii... Yay! W niedzielę, po ostatnich egzaminach jeszcze pobawiłam się z
Kajtkiem. Nie miałam ostatnio dla niego czasu, to nadrobiliśmy. Ale mnie wymęczył! Pozytywnie
:) Na koniec, do poduszki przeczytałam mu bajki
:) I wiecie co ? Doszłam do wniosku, że ja chyba, przepraszam - na pewno będę w przyszłości dobrą mamusią
:D A
mój J. będzie najlepsiejszym tatusiem! A co! Ale do tego, to jeszcze kawał drogi...
:)
Dobra, zmieńmy temat. Przez weekend na duchu podtrzymywała mnie
道 (
"Michi"). Nuciłam ją w każdej wolnej chwili, przed egzaminami, po, przy okazji błagając:
"Buddha bless me!". Wiedziałam, że to pozwoli mi utrzymać wewnętrzną harmonię i spokój...
テクテク歩く道を行く
何所に続く道なのか~
そんなの道道考えよう
もしも行き止まりなら~
壁をうんしょ!と越えればいい
戻れない道はない
今日も進もう
Wczoraj jeszcze odwiedził mnie
Paweł :) Posiedzieliśmy, pogadali, pośmiali, miło jak zawsze
:) A długo się z nim niestety nie widziałam, ale po części nadrobiliśmy, choć niewiele. Jutro pewnie się z
Donią zobaczę, przy okazji oblejemy sesyjne sukcesy
^^
Ehh... A teraz ? Byle nie zwariować i wytrzymać do lipca
:) Lecę powoli brać się za obiad... Na koniec wrzucam kilka zdjęć (całe dwa). Jakość jest beznadziejna, gdyż w
Warszawie posiadam jedynie aparat komórkowy
;)
Buddha bless You :) Bai bai.
Nie ma to jak szkolna łazienka!
Fioletowy Pałac Kultury.