Saturday, October 30, 2010

Ostatnio się widziałam z moimi Głupkami :) W czwartek byłam u Donii, potem dojechał do nas Paweł, a we trójkę stwierdziliśmy spontanicznie, że jedziemy do Madziuli do Rzeszowa. Nareszcie zobaczyliśmy się wszyscy razem od tak długiego czasu i całą noc wspólnie przebalowaliśmy :) W drodze powrotnej zepsuł nam się samochód, haha, ale daliśmy radę i dojechaliśmy na 4 rano do domów. Za to wczoraj siedzieliśmy, jedli i pili u Donii w cieplutkim pokoju. Oczywiście tamta trójka poszła spać, a Asia Anioł Stróż musiała ich pilnować, żeby nikt im przypadkiem krzywdy nie zrobił ^^ Ale na szczęście przyszedł do mnie Damian i spędziliśmy jakieś 2 godzinki na rozmowach i dzieleniu się piwem ;) Wracać o 3 nad ranem rowerem do domu to była katorga! Ale nie zamarzliśmy, to najważniejsze. Zobaczymy, czy dziś także się spotkamy...
Przed chwilą byłam z Ryjkiem i Prockiem na spacerze w lesie. Taka dziś ładna pogoda, aż się nie chciało w domu siedzieć :)
Na razie tyle... Nie chcę mi się i nie chcę pisać na temat pewnych spraw.

Bai bai.

Tuesday, October 26, 2010

Obecnie mam się dobrze, choć jestem trochę zła... Nienawidzę oszukaństwa i najchętniej zabiłabym ludzi, którzy tym żyją. Wybaczcie, ale niedługo chyba tak uczynię i własnymi rękami kogoś zamorduję.

Dobra, spokojnie... Weekend spędzony studiując :) Lubię moje studia mimo tego, że na niektórych wykładach chce mi się spać i jeść, haha. Kolejny zjazd za 2 tygodnie. Trzeba się do niego dobrze przygotować, bo materiałów jest więcej... A tam - dam radę na pewno :) Muszę się uczyć, w końcu w przyszłym roku, czeka mnie coś bardzo miłego.

Dobra, chyba tyle... Lecę do sklepu, może sobie kupię draże ^^

Bai bai.

Tuesday, October 19, 2010

No cóż, tak chyba musiało być... Przepraszam, ale nie chcę się sama wykończyć psychicznie. Mam w sobie trochę smutku, gniewu, żalu do siebie, ale już się z tym pogodziłam. "... od celu ważniejszy jest sam człowiek." Cel sobie wyznaczyłam już dawno temu i go osiągnę. Może teraz nie jest jeszcze mój czas, ale wiem, że niedługo on nadejdzie. Nie, nie poddałam się... Dalej jestem tak samo silna, a może i jeszcze bardziej mimo, że nie raz ze skrajności płaczę po kątach. Wierzę w siebie i najważniejsze, że moi najbliżsi także we mnie wierzą. Jest taka mała iskierka, która nie pozwala mi spocząć i przestać walczyć o to, co sobie wyznaczyłam. Ciężko mi opisać obecną sytuację, dlatego zostawię to bez komentarza. Wiem, co jest dla mnie najważniejsze i z każdym dniem się do tego zbliżam... :)

Sunday, October 17, 2010

どうして ?

Jestem już w Warszawie u siebie. Jakoś dałam radę. Dźwiganie moich wszystkich walizek było lepszym treningiem niż noszenie roweru na plecach ;) Pomińmy jednak fakt, że moje lewe ramię jest obecnie opadnięte i odmawia mi jakiegokolwiek posłuszeństwa... Wyglądam eeee... śmiesznie ^^
A teraz troszkę poważniej. W domu oraz podczas drogi miałam sporo czasu na przemyślenie pewnych spraw, a także obgadanie niektórych z Donią. Powróciłam tutaj z nową, lepszą (mam nadzieję) energią i tym razem będę silniejsza niż poprzednio. Nie będę się tak łatwo poddawać, ulegać emocjom i innym negatywnym rzeczom. To, że tu jestem, uczę się, pracuję, żyję (jeszcze), to robię dla siebie. Po części... Jednak gdybym nie chciała, to już dawno bym zrezygnowała, prawda ? A nie chcę i nie mogę, bo coś sobie obiecałam, przyrzekłam i wierzę, wiem, że mi się to uda. Na to potrzeba tylko trochę czasu... Widocznie jeszcze on nie nadszedł, dlatego będę się starać jeszcze, jeszcze bardziej i już niedługo spotka mnie coś, za czym cholernie tęsknię. Wiem to :)

Bai bai.

どこに行くのだろうか ?

Zbyt szybko minęły te beztroskie dni... Już jutro czeka mnie powrót do Warszawy. Muszę dać radę.
Wczoraj zobaczyłam się z moim głupkiem, czyt. z Donią :) Dziś to jednak ona mnie odwiedziła, wypiłyśmy po piwku, pogawędziły, pośmiały :) Dobrze, że mam tutaj do kogo wracać...

Ostatnio dopadają mnie te cholerne refleksje, przemyślenia, melancholia i zwykle poddaję się takiemu stanu ducha. To złe. Później zbyt wiele wniosków z tego wyciągam...
Dobra, jest już nie zbyt ciekawa godzina, dlatego uciekam spać i śnić o Tobie :)

Dobranoc.

Thursday, October 14, 2010

Obecnie powróciłam na parę dni w moje rodzinne strony :) Czeka mnie trochę odpoczynku, spotkania ze znajomymi, kilka spraw do załatwienia, a potem powrót do Warszawy... A teraz skrótem, co się wydarzyło ostatnim tygodniem.
Zaliczyłam już pierwsze wykłady na studiach. Poznałam parę sympatycznych ludzi. Na ogół mi się podoba. Mam nadzieję tylko, że dam sobie ze wszystkim radę. Jak na razie staram się jak mogę. W sobotę miałam zajęcia, a wieczór spędziłam u znajomej na imprezie urodzinowej. Było bardzo fajnie, pomijając fakt, że spałam tylko z godzinkę, a z rana pędziłam na kolejne wykłady, na które się oczywiście spóźniłam... Ale jakimś cudem wysiedziałam tam cały dzień o jednej kawie. Jestem dzielna.

Poza tym, to nurtuje mnie pewna sprawa. Nie będę się tu zbyt wiele nad nią rozpisywać. Po prostu coś, ktoś mnie niemiłosiernie denerwuje i choćbym chciała, to nie daje mi to spokoju. Czy naprawdę nie można powiedzieć wprost swoich odczuć, tylko tak oszukiwać ? Dobrze, że przynajmniej ja potrafię się domyśleć niektórych rzeczy i zorientować o co chodzi. Teraz dam sobie z tym spokój. Poczekam. Jeśli to ma wyjść na jaw, to i tak wyjdzie.

Bai bai.

We wtorek w końcu zobaczyłam się z Pawłem :) Już się przeprowadził do Warszawy, więc będziemy mogli się częściej widywać. Cieszę się, że w końcu mam tutaj bliskiego przyjaciela, bo czasem po prostu nie dawałam rady. Byliśmy razem na piwku i to całkiem dobrym, na Złotych Tarasach znaleźliśmy fajne miejsce. A potem poszliśmy coś zjeść do chińskiej restauracji. Co prawda moja porcja była za mała, ale nie będę narzekać ;) Pogadaliśmy sobie, a było o czym, pośmiali, trochę poużalali, haha i tak nam minął sympatycznie wieczór.
Ostatnio dostałam zdjęcia z Mistrzostw. Szkoda, że jest ich na razie tak mało :( No ale przynajmniej kilka, niektóre tutaj wstawię na koniec.
W środę mam rozpoczęcie roku. A 9-10 października już zaczynam studia. Kurczę, tak na nie czekałam, a tu pierwsze zajęcia to j. japoński *.* Zobaczymy jak to będzie. Ja jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i, że przynajmniej poznam tam fajnych ludzi o podobnych zainteresowaniach ;)

W ogóle to ostatnio mam pewien dylemat, o ile to tak można nazwać. Kutfa. Rozdwojenie jaźni, w sumie jakby policzyć, to prędzej roztrojenie *.* Zwariuję. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Może najlepiej nad tym się nie zastanawiać, no ale... Ale. Dziwnym sposobem samo mi się to nasuwa na myśl i nic na to poradzić nie mogę. Nie potrafię tych moich myśli pojąć... Kutfa, kutfa, kutfa. Agrr, przez pewien czas na pewno się jeszcze będę nad tym głowić... Dopóty, dopóki wszystko się nie okaże jasne. Tylko... Jeśli będzie tak, jak przeczuwam, co ja wtedy zrobię ?

No nic, tymczasem tyle. Na koniec parę zdjęć.
Bai bai.





AddThis