Tuesday, February 08, 2011

Nareszcie w domu! Wczoraj wróciłam. Szczerze, to już mi się nie chciało w tej Warszawie siedzieć. Spędziłam tam za dużo czasu. Czasami mnie przytłaczała swoją szarością... Czasami popadałam w skrajne emocje, ale dałam radę! Zaliczyłam sesję za pierwszym podejściem i jestem z siebie naprawdę zadowolona :) やった! Wiem, że nieprzespane noce nie poszły na darmo. Teraz czeka mnie wspaniały miesiąc ferii... Yay! W niedzielę, po ostatnich egzaminach jeszcze pobawiłam się z Kajtkiem. Nie miałam ostatnio dla niego czasu, to nadrobiliśmy. Ale mnie wymęczył! Pozytywnie :) Na koniec, do poduszki przeczytałam mu bajki :) I wiecie co ? Doszłam do wniosku, że ja chyba, przepraszam - na pewno będę w przyszłości dobrą mamusią :D A mój J. będzie najlepsiejszym tatusiem! A co! Ale do tego, to jeszcze kawał drogi... :)

Dobra, zmieńmy temat. Przez weekend na duchu podtrzymywała mnie ("Michi"). Nuciłam ją w każdej wolnej chwili, przed egzaminami, po, przy okazji błagając: "Buddha bless me!". Wiedziałam, że to pozwoli mi utrzymać wewnętrzną harmonię i spokój...

テクテク歩く道を行く

何所に続く道なのか~
そんなの道道考えよう

もしも行き止まりなら~
壁をうんしょ!と越えればいい

戻れない道はない
今日も進もう


Wczoraj jeszcze odwiedził mnie Paweł :) Posiedzieliśmy, pogadali, pośmiali, miło jak zawsze :) A długo się z nim niestety nie widziałam, ale po części nadrobiliśmy, choć niewiele. Jutro pewnie się z Donią zobaczę, przy okazji oblejemy sesyjne sukcesy ^^

Ehh... A teraz ? Byle nie zwariować i wytrzymać do lipca :) Lecę powoli brać się za obiad... Na koniec wrzucam kilka zdjęć (całe dwa). Jakość jest beznadziejna, gdyż w Warszawie posiadam jedynie aparat komórkowy ;)

Buddha bless You :) Bai bai.

Nie ma to jak szkolna łazienka!

Fioletowy Pałac Kultury.

No comments:

Post a Comment

AddThis