Wednesday, June 11, 2014

same mistakes

Czas szybko leci, a ja ledwo co się zorientowałam, że jest właśnie mój miesiąc. W sobotę w nocy wyruszamy z moim Allem do Krakowa, a stamtąd na lotnisko i fruniemy na 3 dni do Mediolanu :) Przyda mi się takie zupełne wyrwanie z tutejszej rzeczywistości i z tego, co się dzieje... Może wrócę z nową, lepszą energią. Nie mówię, że teraz jest bardzo tragiczna, ale przydałoby się ją jednak odświeżyć. Mam nadzieję, że dobrze wykorzystamy ten czas :)

Jeśli chodzi o zmiany, to są, ale niewielkie. Powoli, bardzo powoli - do przodu. W końcu jest ktoś, kto mnie budzi z samego rana... Taki mały, wredny, czarny diabeł, a właściwie to diablica. Mała kicia Luna. Nowy członek rodziny. Ostatnio zadziwiam sama siebie. Patrzę na większość rzeczy bardzo pozytywnie. Chociaż niestety nie obywa się też bez tych przykrych aspektów. Ale staram się traktować niektóre z przymrużeniem oka... Nie wolno wierzyć we wszystko, co ktoś mówi. Mimo dobrych chęci tej osoby.

Wracając dzisiaj o 3 nad ranem do domu dotarło do mnie, że zawsze muszę zrobić z siebie skończonego głupca. Mogłam jednak zrobić z siebie jeszcze większego głupca, ale na szczęście mam jakąś wewnętrzną blokadę, która mnie przed tym powstrzymała. Proszę, niech mnie ktoś zabije, albo chociaż czasami przywali mi porządnie w ten łeb.

Nie napiszę czyjego pięknego głosu teraz słucham, bo rodzina by mnie zamordowała. Tylko my z moją Usagi pojmujemy te chore fazy.

Koniec. Dziękuję. Do widzenia.






No comments:

Post a Comment

AddThis