Tuesday, October 02, 2012

loneliness, loneliness everywhere

Cześć. Wróciłam z kręgli i przejadłam się właśnie dużym kawałkiem ciasta kokosowego. Czasem muszę sobie trochę osłodzić w jakiś sposób życie. Nie zależy mi. Tutaj, chyba na niczym. Dlatego robię to, na co mam ochotę i często mam wszystko i i wszystkich w dupie. Wymagam od siebie dużo i zwykle zaharowuję się jedynie w pracy, bo wiem, że to mi pomoże w jakiś sposób przetrwać te miesiące i pomoże potem uciec "w nieznane". Myślałam, że dni w których tęsknię jak szalona, są już rzadkością, może nawet przeszłością... Ale w tym temacie nic nie uległo zmianie. Moje serce wciąż należy tylko do Jednej osoby. Jak bardzo można się bać ? Jak bardzo można się martwić ? Boję się o przyszłość, boję się o to, jakie wieści przyniesie jutro, boję się, że okrutny los nagle ukradnie mi to, co dla mnie najcenniejsze, nigdy nie mogąc tak naprawdę w pełni poznać smaku "zwycięstwa". Chcę teraz, w tej chwili przenieść się nagle na drugi koniec świata i zobaczyć Twój uśmiech, usłyszeć Twój głos... Tak bardzo tego potrzebuję, a tak bardzo nie mogę tego mieć. Nie widzę nikogo poza Nim. Nie chcę widzieć nikogo poza Nim. Czy wiara mi wystarczy ? Czy może jest jej we mnie zbyt mało ? Czasem, kiedy tak bardzo nie mam ochoty dalej egzystować, to wystarczy, że zamknę oczy - On jest jedynym powodem, dla którego wciąż mam siłę walczyć.

No comments:

Post a Comment

AddThis