Friday, March 09, 2012

Obudziłam się dziś jak zawsze sporo przed budzikiem i z dziwnym, choć w sumie miłym uczuciem. Miałam znowu 3 sny, które w jakiś sposób się ze sobą łączyły... Najpierw mój J., potem O-chan, a na koniec Mt Fuji. Nie będę ich tutaj opisywać, zrobię to we wpisie widocznym tylko dla mnie. Powiem jedynie tyle, że jestem pewna mojego destiny i, że naprawdę chcę, do samego końca, razem... Nigdy nie puszczaj mojej dłoni. A to miłe uczucie, które czułam idąc u boku O-chana, czuję aż do teraz.

Zmieniając temat dzisiaj nie miałam na szczęście czasu na żadne troski, choć właśnie teraz go mam... Cały dzień zajęty. Sprzątanie, zakupy, obiad itp. Dobrze, że chociaż w ten sposób mogę czuć się potrzebna.
Wczorajszy wieczór spędziłam u Ryjka w pracy pijąc zrobioną przez nią latte... Całkiem dobra jej wyszła, ale następnym razem proszę gorącą! Restauracja była w sumie pusta. Smutna cisza czaiła się gdzieś za rogiem.
Myślałam, że może jednak się z kimś spotkam, pogadam i ta osoba nie będzie pod nawet lekkim wpływem alkoholu. W sumie z góry wiedziałam, że się nie zjawi, ale do ostatniej chwili się łudziłam. Staram się nie zwracać na pewne rzeczy uwagi, ale nie zawsze jest to takie proste. Wiem, że z czasem wróci to, co kiedyś, jednak na chwilę obecną czuję... Żal ? Nie wiem, jak to nazwać... Dobra. Nie chcę się za bardzo rozpisywać na ten temat. 
Zjadłam jogurt i jestem przejedzona. Pełna! Masakra, co bym nie zjadła, to mam już dosyć...
Ok. Kończę i zatracam się w muzyce.

No comments:

Post a Comment

AddThis